rok temu z Olcią na Cotopaxi, mój pierwszy raz na ponad 4000 m |
„Twój spokój mnie przeraża” – komentarz siostry
na moją odpowiedź na pytanie czy się nie boję wybuchu wulkanu. „Tylko sobie
dymi” – powiedziałam. Bo taka prawda. A poza tym, skoro spokojni są
Ekwadorczycy mieszkający w dolinach bezpośrednio zagrożonymi powodzią po erupcji,
to czego mam się bać ja. Quito ewentualnie pokryje warstwa pyłu, nic więcej...
Cotopaxi obecnie |
„Tylko?” – wciąż panikuje siostra. Dogadałaby
się z moją sąsiadką Argentynką, której naopowiadano że skały z poprzedniego
wybuchu Cotopaxi dotarły do Wysp Galapagos i myśli że będzie Armageddon a na
Quito spadną ogniste kule magmy. Nic w tym stylu. Co prawda nie ma wielu
rejestrów z poprzedniej erupcji (która była 140 lat temu więc co tu się dziwić),
ale same prawa fizyki wskazują na to, że Quito, położone na 2800 m.n.p.m., nie
ucierpi. Gorzej z podmiejskimi osiedlami, wyliczono że woda w rzekach podniesie
się o 9 m (szczyt Cotopaxi jest pokryty lodowcem, a więc w momencie wybuchu
roztopiony śnieg spłynie korytami rzek i w 20 min dotrze do położonych w
dolinach kilku dzielnic Quito). To oznacza tylko jedno : powódź.
taki perfekcyjny stożek miał rok temu |
teraz z dziurą po wzmożonej aktywności |
Ale przecież Ekwador to kraj wulkanów i
jest dobrze „przygotowany” na tę ewentualność (zamówiono już nowoczesny system
alarmowy za granicą!). Nie wiadomo kiedy zostanie zainstalowany, ale zapewne
Cotopaxi poczeka ;) Nawet tydzien po pierwszym wybuchu zaczęto organizować ćwiczenia
alarmowe na wypadek ewakuacji (w konsekwencji do kościoła do którego miało się
udać 180 osób według planów ewakuacji, przybyło 2000...no ale przecież jak
trwoga to do Boga, co tu się dziwić). Po nieudanych próbach stwierdzono, że ludzie
nie są za dobrze przygotowani, więc za tydzień będą kolejne ćwiczenia. A Cotopaxi
jak dymił, tak dymi dalej... i najprawdopodbniej czeka aż wszyscy będą
wiedzieli gdzie mają iść jak wybuchnie ;)
Ekwadorczycy mówią że to dobrze, bo jak dymi
to nie kumuluje całej energii, która by sprowokowała wybuch ze zdwojoną siłą. Ale
właśnie przeczytałam na którejś stronie o wulkanach coś takiego:
„Około 90 km pod powierzchnią
temperatura sięga 1000-1300 stopni Celsjusza. Skały wulkaniczne topnieją
zwiększając swoją objętość, co powoduje powstanie dużej ilości gazów i
wysokiego ciśnienia. To z kolei prowadzi do utworzenia komory wulkanicznej. Jak
tylko komora staje się pełna, wulkan wybucha. W ten sposób Ziemia pozbywa się
wewnętrznego ciśnienia nie powodując pękania powierzchni w innych obszarach.”
Więc nie wiem jak to do końca z tym
dymieniem jest...
widok z pobliskiej wsi |
Już trochę popiołu w oczach mialam.
Akurat w dzień dwóch małych wybuchów pył dotarł do Quito. W powietrzu czuć było
siarkę i milimetrowe kawałeczki spopielonej magmy (niezbyt dobry dzień
zapomnieć okulary przed wyjściem na rower). Nieprzyjemne uczucie. Ale w końcu
mam maseczkę na kolejną ewentualność (zakupiona w północnej części kraju przez
koleżankę podróżniczkę, bo w Quito się wyprzedały i czekają na zamówienie z
zagranicy ;) ). Wiem też, że jak będzie dużo pyłu w powietrzu to mam się
zatrzasnąć w domu, zakleić okna i czekać... Podobno powinnam mieć radio na
baterie i świece bo może nie być prądu, zgromadzić wodę pitną na 3 dni i
konserwy. To może być ciekawe przeżycie, chociaż wolałabym na przygotowaniach
zaprzestać. Głównie ze względu na tych biednych ludzi w dolinach...
widok z Quito (ta czarna chmura to pył) |
A co robią władze? Wprowadzają stan
wyjątkowy w którym Prezydent ma prawie nieograniczoną władzę i może wykorzystać
wojsko w każdym celu (wulkan sprzyja naszemu „mashi”, jak to nazywają prezydenta w języku kichwa Ekwadorczycy, bo wybuchł w samym środku
protestów przeciwko niemu a władza, ktorą teraz ma, pomaga mu w tłumieniu
demonstracji). Niektórzy mówią że specjalnie podłożył detonator pod wulkan w
tym celu. Także jak widzicie, nawet sobie ludzie żartują z wybuchów.
Ekwadorczycy są po prostu przyzwyczajeni.
W tym równikowym kraju jest najwięcej wulkanów na km2 na świecie. Dwa z nich są
aktywne, plują lawą i sypią popiołem od paru dobrych lat. O jednym już trochę
pisałam: Reventador, położony 90 km od Quito, którym
tak bardzo się zachwycałyśmy z Olą i Pavlą parę miesięcy temu obserwując
czerwoną lawę przy ognisku i czując jak drży ziemia przy każdej erupcji.Właściciel
hoteliku nieopodal wulkanu opowiadał nam jak co kilka lat muszą odbudować
spalone spływającą korytami rzek lawą mosty. Odbudują i dalej wsópłżyją z
aktywnym wulkanem. Jest on już po prostu częścią ich życia. W 2002 popiół z erupcji
Reventador dotarł nawet do Quito. Nic nowego więc, jeżeli Cotopaxi też zrobi
Quiteños takiego psikusa ;)
Reventados plujący pyłem (i lawą) |
Drugi aktywny wulkan to Tungurahua,
kochanka Cotopaxi (legendy o wulkanach są genialne!) która nastraszyła trochę
mieszkańców miasteczka położonego u jej stóp w 1999 roku. Jakiś tydzień temu
też się obudziła, niby nic związanego z aktywnością Cotopaxi, ale zapewne w
wierzeniach ludu kochankowie przechodzą kryzys. W każdym razie, groźba wybuchu
pod koniec XX wieku zmusiła władze do ewakuacji miasta na rok. Później wszyscy
wrócili i teraz prowadzają głodnych wrażeń turystów pod wulkan żeby zobaczyli
wyciekającą z wierzchołka lawę. Przecież to największa atrakcja! A mama Tungurahua swoim dzieciom krzywdy
nie zrobi.
zdjęcie z Internetu, chociaż takie atrakcje w Bańos oferuje każdy przewodnik |
No więc uaktywnił się majestatyczny Taita Cotopaxi i straszy wszystkich
obcokrajowców. W Polsce wypisują że to największy i najniebezpieczniejszy wulkan
na świecie. Wszyscy znajomi, którzy akurat usłyszeli o tym w wiadomościach
piszą do mnie czy jeszcze żyję. W sumie nie ma co tu się dziwić, my znamy
wulkany z przerażających historii i pouczających bajek. No i z wybuchu na
Islandii, który sparaliżował całą Europę. Ale nie bójcie się, ja wierzę że Taita uchroni swoich ludzi i nawet jak
wybuchnie to tylko minimalnie, żeby przypomnieć że istnieje. A kiedy? Może
jutro, może za pół roku, a może za 3 lata... Większość ludzi wierzy w Pacha Mama (Matka Ziemia) i twierdzi, że Cotopaxi tylko chce nam przypomnieć, że należy ją szanować. Trzeba się nauczyć więc póki co tego
ekwadorskiego spokoju, życie jest o wiele łatwiejsze.
pełny relaks pod Chimborazo (mąż Cotopaxi ;) ) |